miniOdyseja Miechowska 2012
Wraz z Wojtkiem przejechałem miniOdyseję Miechowską na trasie turystycznej - miałem kłopoty z rowerem, popełniliśmy kilka błędów nawigacyjnych mimo to poszło nie najgorzej 11 i 12 miejsce w kategorii open oraz 7 i 8 w kategorii Turystyczna Elita. Wynik zdecydowanie lepszy niż jazda i jak zwykle pewien niedosyt ponieważ patrząc na wyniki mam wrażenie, że mogliśmy wypaść znacznie lepiej przegraliśmy o zaledwie 1 minutę z dwójką z Xbox 360 Bike team a tylko ostatnia błędna decyzja kosztowała nas przeszło 8 minut.
Pierwszy błąd popełniłem już przed startem a mianowicie dopiero wieczorem w piątek odebrałem rower z serwisu po wymianie całego napędu i nie zdążyłem go przetestować i jak się okazało miałem z tego powodu mega problemy na trasie. Do Miechowa dojechaliśmy bez przeszkód, odebraliśmy numer i około 9 zaczęliśmy przygotowywać się do startu, jak się okazało zamontowanie mapnika i innych szpejów na rowerze zajęło mi dość dużo czasu, więc na start honorowy pod MDK w Miechowie przyjechaliśmy w ostatniej chwili. Około 9:50 ruszyliśmy za samochodem przez rynek, później bocznymi drogami do drogi krajowej nr 7, przecięliśmy ją i dopiero kilkaset metrów dalej mieliśmy start ostry. Dostaliśmy mapy i od razu można było jechać, ledwo więc zdążyłem wsunąć mapę do mapnika i już musiałem pędzić za Wojtkiem pod górę.
Pierwszy punkt oznaczony nr 1 blisko i bez problemów nawigacją, złamana ambona na skraju lasu, dojechaliśmy w licznej grupie - pod górkę miałem mały problem z przerzutką, ale ostatecznie szybko zaliczyliśmy ten punkt. Dalej postanowiliśmy jechać do punktu nr 4, szybki zjazd błotną ścieżką do asfaltu. Pędząc jednak drogą przegapiliśmy właściwy skręt lewo, więc już na samym początku musieliśmy się wracać, to nie był jak się okazało koniec kłopotów z dotarciem do tego punktu. Wróciliśmy na właściwą asfaltówkę, ale przegapiliśmy ścieżkę w prawo, którą do punktu podążała większość drużyn - na szczęście dla nas ta ścieżka wymagała przejścia odcinka piechotą, więc nas błąd nie kosztował nas aż tak strasznie dużo. My zajechaliśmy na punkt od drugiej strony, co prawda na rowerze, ale nadłożyliśmy trochę metrów, tracąc kontakt z większą grupą. Trzeci punkt znajdował się przy wyciągu narciarskim do którego na szczęście trafiliśmy bez żadnych problemów. Kolejny punkt oznaczony nr 6 miał znajdować się lesie przy ambonie na skraju polany, Wojtek bał się trochę plątaniny leśny ścieżek, ale na szczęście poszło łatwo. Kolejny punkt do którego jechaliśmy był oznaczony nr 9, do tego punktu trzeba było przejechać spory kawałek trasy, a na początek wyjechać z lasu, tu zdarzył się na mały błąd wybraliśmy złą ścieżkę i musieliśmy nadłożyć kilkaset metrów. Pojawił się też niestety większy problem, przerzutki moim rowerze, które od samego początku nie działały najlepiej - całkiem odmówiły mi posłuszeństwa. W momencie gdy wrzuciłem na największe koło z tyłu już nie mogłem zrzucić niżej i rezultacie straciłem całą moc. Musieliśmy się zatrzymać, palcami jakoś naciągnąłem linkę, ale już do końca jazdy działały mi tylko niektóre przełożenia, na dodatek momentami tryby z tyłu zmieniały się same.
Punkt 9 znajdował się wąwozie, Wojtek od razu wypatrzył ślady opon i trafiliśmy bez pudła, odjeżdżając z punktu gościu na traktorze omal nas nie staranował, jak się później okazało lampion oznaczający punkt, zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, pewnie rolnik się zdenerwował, że jeździ mu się po polu i zwinął punkt. Nas na szczęście te kłopoty ominęły i ruszyliśmy dalej. Punkt 8 znajdował się na skraju lasu do którego prowadziła szutrowa droga mocno pod górę, z moimi przerzutkami miałem pewien problem ale jakoś na szczęście się udało wjechać. Dalej szybki zjazd szutrówką na którym coś się podziało z moim mapnikiem i już do końca drogi stukało coś na każdej nierówności. Punkt oznaczony nr 7 znajdował się na szczycie kopca w Racławicach, ponieważ byłem w tym miejscu rok temu na wycieczce to trafiłem na miejsce bez pudła. Od tego miejsca rozpoczął się powrót w kierunku Miechowa, na początek wróciliśmy się trochę drogą na Dziemięrzyce pod krzyż Styki - z tego miejsca Styka szkicował Panoramę Racławicką, tu skręt w prawo, przejechaliśmy obok mogił kosynierów i popędziliśmy w dół na Marchocice, obok jeziorka skręciliśmy w lewo i ruszyliśmy szutrówką w kierunku lasu. Tu mieliśmy małe problemy i ponieważ naszym zdaniem ścieżka, którą jechaliśmy odchodziła za bardzo w las, to zrobiliśmy skrót między drzewami, co okazało się dobrym pomysłem bo już po chwili byliśmy na punkcie, gdzie spotkaliśmy parę, która tuż przed nami odjeżdżała z kopca. Podbiliśmy punkt i szutrówką przez las ruszyliśmy do ostatniego punktu do zaliczenia - oznaczonego nr 2. Postanowiliśmy wybrać najkrótszą możliwą drogę, czyli ścieżkę przez las, droga okazała się ciężka, na dodatek odbiliśmy w lewo za wcześnie, drogą której na mapie nie było, ale szybko skorygowaliśmy położenie i po chwili byliśmy na punkcie tuż przed parą, którą już spotkaliśmy na wcześniejszych punktach. Do mety mieliśmy jechać drogą wojewódzką, ale ostatniej chwili postanowiliśmy coś przy kombinować, jak się okazało to był straszny błąd, drogi zaznaczonej na mapie zwyczajnie nie było i w końcu musieliśmy wrócić do pierwotnej koncepcji z drogą wojewódzką, tracąc jednak niepotrzebnie 8 minut i robiąc 2 kilometry. Dojazd do drogi wojewódzkiej był ciężki bo pod wiatr, ale jak już wypadliśmy na drogę to dostaliśmy wiatr w plecy i prowadząc na zmiany błyskawicznie dotarliśmy do Miechowa, przejechaliśmy krajówkę i padło hasło ścigamy się mety:)
Od drogi krajowej do mety był równo kilometr z jednym dość wyraźnie zarysowanym podjazdem. Na początek o pół roweru do przodu wyszedł Wojtek, ale jak rozpoczął się podjazd to ja chcąc się liczyć w walce musiałem go pokonać na twardym przełożeniu, ponieważ następny działający dobrze trybik miałem o dwa mniejszy. Ruszyłem więc pod górę z całej siły i zostawiłem Wojtka (który zdradzał objawy braku treningu) dobre 100 metrów z tyłu. Wpadłem na metę, sędziowie siedzieli w budynku, więc wszedłem do środka patrzę a tu karty oddaje dwóch zawodników Xbox360, jak się okazało nie mieli punktu 9, ale sędziowie im go zaliczyli (bo jak wspomniałem wcześniej ktoś zwinął lampion). Mój czas to 3:31, Wojtek miał 3:32 i z takim samym czasem przyjechał dobre nam znany zawodnik enduro69 (też bez punktu 9).
Zgodnie z tabelą wyników ja zająłem ostatecznie 7 miejsce w w kategorii elity na trasie turystycznej, a Wojtek był 8. Wyprzedzili mnie jeszcze: zwyciężczyni w kategorii kobiet i trzech zawodników w kategorii masters, więc w open zająłem 11 miejsce, a Wojtek 12 (skończyło 44 zawodników). Wynik w sumie dobry, ale biorąc pod uwagę błędy na początku i bezsensowny błąd na samym końcu mogło być zdecydowanie lepiej. Trzeci zawodnik na trasie turystycznej miał czas 3:07, więc był od nas lepszy o 24 minuty - na podium byśmy się chyba nie wdrapali, ale tuż za mogliśmy byś.
Większość zdjęć z galerii wyszperałem gdzieś w internecie a konkretnie na forum bikeholicków:
Zdjęcia użytkownika Versus
Zdjęcia użytkownika Królik
Kolejność zaliczania punktów kontrolnych: 1, 4, 3, 6, 9, 8, 7, 5, 2
Dystans: 56,48 km | Czas: 3:06:29 | Średnia prędkość: 18,17 km/h | Podjazdy: 715 m
Data: 2012-04-14